Bruksela w obronie e-hazardu

Bruksela w obronie e-hazardu

Komisja Europejska wniosła zastrzeżenia do polskiego projektu tzw. ustawy hazardowej, który miał znacząco ograniczyć grę na pieniądze w internecie. Rząd Donalda Tuska ma czas na wyjaśnienia do 16 sierpnia.

Projekt ustawy był częścią działań podjętych przez rząd po ujawnieniu „afery hazardowej”. Po publikacji nagrań rozmów biznesmena Ryszarda Sobiesiaka z szefem klubu parlamentarnego PO Zbigniewem Chlebowskim w listopadzie 2009 r. w ciągu kilku dni parlament uchwalił ustawę drastycznie ograniczającą hazard. Zdelegalizowano m.in. jednorękich bandytów umieszczanych w pubach, dając prowadzącym ten biznes pięć lat na zwinięcie działalności.

Następnie rząd przygotowal kolejny projekt ustawy, tym razem limitujący rozrywkę w sieci. Dziś można bez kłopotu bawić się w internetowym kasynie czy obstawiać sport. Szacunki ekspertów mówią, że robi to w Polsce kilkaset tysięcy ludzi, a obroty e-gamblingu sięgają kilkuset milionów złotych. 

Internetowe firmy hazardowe zarejestrowane są legalnie z reguły na Malcie, Gibraltarze lub  w Wielkiej Brytanii. Internetowi bukmacherzy wydawali kilka milionów złotych rocznie na promocję, głównie online. Sponsorowali też sport, m.in.: Lecha Poznań, Polski Związek Piłki Nożnej czy Puchar Świata w Skokach Narciarskich w Zakopanem. 

Reklamy przestały się pojawiać, bo od stycznia 2010 grożą za nie surowe grzywny, ale grać w sieci można bez problemu. Rekordowy szczęściarz z Warszawy wygrał na jednorękim bandycie w internetowym kasynie Betway ponad 1 mln zł.

Rząd planował to zmienić. Projekt nowych przepisów przewidywał m.in. konieczność zdobycia licencji w Polsce i zarejestrowania domeny internetowej w naszym kraju. Firmy zobligowane byłyby też składać gwarancje finansowe. Po gwałtownych protestach wielu środowisk związanych z biznesem w internecie rząd zrezygnował co prawda z najbardziej kontrowersyjnej koncepcji blokowania hazardowych stron online, ale w projekcie był za to przepis, który dawał prawoskarbówce blokowanie kont bankowych, z których dokonywano depozytów na konta internetowych firm hazardowych.

Ale zanim projekt trafił Sejmu, trzeba było przekazać go Komisji Europejskiej do tzw. notyfikacji. Komisja chciała go zweryfikować, bo narusza on unijną zasadę swobody świadczenia usług, zgodnie z którą firmy zarejestrowane w jednym kraju Unii mają prawo działać bez przeszkód na terenie całej Unii. Rząd temu nie zaprzeczał, ale tłumaczył, że cel, jakim jest ograniczenie hazardu, usprawiedliwia podjęte środki.

Komisja doszła jednak wczoraj do wniosku, że projekt jest słabo uzasadniony. – Naszym zdaniem niektóre przepisy projektu łamać zasady wspólnego rynku – wyjaśnił Fabio Pirotta, rzecznik unijnego komisarza ds. przemysłu i przedsiębiorczości.

Według informacji do których dotarła „Gazeta Wyborcza” Komisja poprosiła polski rząd o bardziej konkretne podanie powodów, dla których projekt ma być przyjęty. Mamy też uzasadnić „adekwatność i proporcjonalność” wprowadzanych ograniczeń dla grania w internecie. Komisji nie podoba się też możliwość blokowania kont bankowych hazardzistów szukających rozrywki online.

Polski rząd ma czas na prezentacje swojego stanowiska do 16 sierpnia. A do chwili akceptacji projektu przez Brukselę Polska nie może uchwalić ustawy.

Na podstawie Gazety Wyborczej